piątek, 19 października 2012

wtorek, 9 października 2012

Imagin


Siedziałam na parapecie, otulona kocykiem i popijałam kakao. Rozmyślałam o tym, co było, jest i mam nadzieję będzie pomiędzy mną a NIM. Czy to prawda, że stara miłość nie rdzewieje.? Nie sądzę. Nie lubię aż takich sentymentów. W słuchawkach leciało „Torn”. Łzy mimowolnie zaczęły lecieć po moich policzkach. Nagle dostałam smsa „ spotkajmy się w naszym miejscu”, Nadawcą był ON. „Czego chce?” pomyślałam. Nagle przypomniało mi się to miejsce i tyle magicznych chwil z nim związanych. Nasze pierwsze spotkanie, pierwsze spojrzenie w oczy, motylki w brzuchu…to wszystko uświadomiło mi jak nam było razem dobrze. No właśnie jak BYŁO. Bałam się, nie wiedziałam czego chce. Zdecydowałam się pójść. A jednak : serce jeszcze coś czuje. Ubrałam kurtkę, buty i założyłam szalik.
- Wychodzę.! – krzyknęłam. Szłam w tak dobrze znanym mi kierunku. Z każdym kolejnym krokiem byłam coraz bardziej niepewna, niezdecydowana. W jednej chwili chciałam się po prostu zawrócić, pobiec jak najdalej od tego miejsca. Wyrzuciłam szybko te myśli z mojej głowy. Szłam pewnie, spokojnie mimo, że tak się nie czułam. Gdy byłam już na miejscu, nikogo nie było. Zastałam tylko pustkę, ciemność i głuchość. „co jest grane?” tylko tyle pomyślałam, bo usłyszałam szept koło mojego ucha.
- A jednak przyszłaś, nie sądziłem że to zrobisz.
- Czego chcesz.?- zapytałam, a on tylko cicho się zaśmiał.
- Chcę nas Liv, nas. Nie Ciebie i mnie, tylko nas.
 Nagle chłopak zaczął się rozmazywać, wszystko zaczęło tracić barwy. Zostałam sama.
„CZEMU MI TO ROBISZ.?!” wykrzyczałam i jak mała dziewczyna osunęłam się na ziemię.
Łzy strumieniami leciały mi po policzkach. Czemu to wszystko jest takie niesprawiedliwe.? Już była nadzieja, że się pogodzimy, wrócę do tych silnych ramion, w których czułam się tak bezpiecznie. Na nowo poczuję ten zapach, posmakuje tych ust. Ale zapomniałam o jednym… „nadzieja matką głupich” jak to mówią. Szłam przez tę ciemność, słyszałam tylko cieche śmiechy i szepty, ale nikogo nie widziałam. Bałam się, zaczęłam biec. Głosy stawały się coraz głośniejsze, śmiechy bardziej szydercze. Potknęłam się o jakiś przedmiot, nie widziałam dokładnie co to było. Odwróciłam się. Leżał na ziemi w kałuży krwi. Uklęknęłam nad nim, zaczęłam go szarpać, prosić żeby wstał. Spojrzał na mnie i wychrypiał „kocham Cię”. Powoli zaczął iść do oślepiającego światła. „Nie idź tam.! To cię zabije.! Krzyczałam, chciałam pobiec ale ktoś mnie trzymał.
- nic już nie poradzisz, tak musiało być. Idź do domu, już nic tu po Tobie.
Nie wiedziałam kto to był, widziałam tego chłopaka pierwszy raz na oczy. Posłuchałam go, poszłam do domu. Tylko, że wszystko zaczęło dziać się od nowa …
--------------------------------------------------------------------------------
Po pierwsze, przepraszam że mnie tak długo nie byłoo. Naprawdę jest mi smutno, ale obiecuję, że się poprawię.;)
Jak myślicie, kim jest tajemniczy "On" i kto powstrzymał Liv.? Odpowiedź już w następnym rozdziale.
buziaki :* xxx