piątek, 2 listopada 2012

C.D. 11


S

tałam przed drzwiami domu chłopaków i nie wiedziałam co zrobić. Miałam pustkę w głowie, totalną.  Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich…

Stanął w nich Niall. Blondyn wybawił mnie tak jakby z opresji i otworzył drzwi zanim cokolwiek zrobiłam.
- Cześć beauty. –przytulił się na powitanie i wpuścił mnie do środka.
- Hej, jest Zayn.? Chciałabym z nim porozmawiać.
- Nie radzę, zamknął się w pokoju od czasu waszej kłótni i nie wychodzi z niego.- Daddy zawsze ma na poczekaniu jakieś rady. Jak oni by sobie bez niego poradzili.?
- Ale to jest ważne. Chciałam sobie z nim wszystko wyjaśnić. To idę.
Chłopcy coś jeszcze mówili, ale ich nie słuchałam.

Zapukałam. Cisza. Zapukałam głośniej. Znowu cisza.
- Zayn w tej chwili masz mi otworzyć te drzwi, grzecznie proszę - zdenerwowana powiedziałam. Nic. – Zayn porozmawiajmy, proszę. Zależy mi.
Ostatnio na wielu osobach mi zależy – pomyślałam. Po tych słowach drzwi lekko się otworzyły. Weszłam niepewnie. Zayn leżał na łóżku, miał ponad trzydniowy zarost i smutne oczy. Miał na sobie moją koszulkę z napisem „I love DJ Malik”. W sumie to już nie wiem czy jest moja.  „Słodko” tylko to przebiegło mi przez myśl.
- Proszę wejdź. Więc chcesz porozmawiać tak.?
- Tak. Na początku przepraszam, że nie dałam Ci wyjaśnić jak to było z tym czymś. Znaczy z  tą Perrie. –od razu się poprawiłam –Więc chyba chciałabym poznać prawdę Zayn.


Usiadłam na brzegu łóżka i czekałam na reakcję chłopaka. Przyglądał mi się. Dokładnie ilustrował moją twarz, jakby chciał wyczytać z niej odpowiedź. Odwróciłam  wzrok.
- No więc to tylko koleżanka jak mówiłem. Nic nas nie łączy, pocieszałem ją bo zerwał z nią chłopak. Jej oczy były podobne do Twoich dlatego tak się zapatrzyłem. Jesteś jedyną kobietą, którą kocham, nigdy bym Cię nie skrzywdził, uwierz mi proszę. – mówił z taką melancholią, że aż chciało mu się wierzyć.
-Zayn, prawdę. Ja chcę prawdę. – powiedziałam łamiącym się głosem.
Jego twarz zdawała się mówić prawdę. W jego oczach widziałam tylko smutek i żal.
- Ale to jest prawda Liviś. Chciałbym, żebyśmy byli razem. Brakuje mi naszych wygłupów, Twoich cudownych pocałunków, patrzenia sobie w oczy. Wiesz jak patrzyłem Ci w oczy zawsze wyczytywałem z nich nie dozgonną miłość. Nie wiem czy do mnie, czy do kogoś innego, ale to na pewno była miłość. Chciałabyś, żeby to wszystko zniknęło.? Bo ja nie i wydaje mi się, że ty też nie.
Zayn zaczął się zbliżać do mnie z zawrotną prędkością. Nie zdążyłam się dobrze obejrzeć a już był przy mnie.
- Daj nam szansę. – wyszeptał mi do ucha. Jego oddech delikatnie łaskotał moją szyję. Poczułam się jak za starych czasów. Tak bezpiecznie. Nagle Zayn odsunął się i ..  zaśmiał się.!
- Nadal Ci zależy, to widać. – w jego oczach igrały ze sobą małe iskierki zemsty chyba.
Nie spodziewałam się tego po nim. To takie trochę chamskie w stosunku do mnie.
- Nie spodziewałam się takiej przebiegłości po Tobie. Poczekasz sobie jeszcze trochę na odpowiedź. Do zobaczenia Zayn.
Wyszłam, nie mogłam tam dłużej usiedzieć. Ta koszulka strasznie mnie rozpraszała. Specjalnie ją założył, wiem to. Ale ja się nie poddam. Olivia Collins nigdy się nie poddaje.
---------------------------------------------------------
Net mi nawala i jak zauważyliście dawno nie dodałam rozdziału. Martwi mnie jedynie ilość komentarzy ;<. No nic, buziaki xxx :*